Quantcast
Channel: seks – Pokolenie Ikea
Viewing all 97 articles
Browse latest View live

Wyznania suki 2

$
0
0

Okej. Pamiętasz Jakuba? Tego, co miał być zajebisty urodzinowy seks, który skończył się jakże haniebnym występkiem (o ironio) z taksiarzem? No więc Jakub, po tym jak zawalił swoją najlepszą noc życia, wielki cfaniak wannabe, nagle dostał olśnienia i zaczął się STARAĆ.

A dobrze wiemy jak to jest. Im ktoś bliżej, tym dalej odpycha. Ale przecież my jesteśmy głupie, naiwne. Wystarczy, że nam się parę ładnych gestów okaże i lgniemy jak muchy do gówna. Wszystkie chcemy być niedostępne, pieprzone kokietki, a podświadomie pragniemy tylko czułości, opieki, poczucia bezpieczeństwa i najlepiej jeszcze, żeby miał worek pieniędzy, brykał na białym rumaku, był błyskotliwy w każdej sytuacji i miał dużego/grubego fiuta.

Niestety Jakub taki, kurwa, był. A przynajmniej zaczął być..

Więc zaczęły się słodkie do zrzygania smsy.. Poranne budzenie.. Poranna kawa.. Poranny tost.. Poranna minetka. I najgorsze było to, że pozostał w tym wszystkim męskim osobnikiem, a nie ciotą, nad którą się zastanawiasz czy nie zamienić się z nią już na spódniczkę.

Wyobraź sobie moje wkurwienie na twarzy, kiedy oznajmił mi, że ustawił się z kumplami na Hell-o-ween. Ja świeżo po zakupach, rogi. Ogon – buttplug – na widok którego miałby wzwód tysiąclecia. Ale pomyślałam sobie “o niee, chuju, ja czekałam, to ty też sobie poczekasz.”

Poszłam zatem z koleżanką w miasto. Szybka runda taksą, które do końca życia kojarzyć będą mi się z jednym, ale wracamy na stare śmieci. Widziałeś, że znowu tą jebaną tęczę odbudowywują? Wchodzimy do baru, wszędzie chryzantemy, Maryjki, Jezusy, dynie, śmierdzi jak na cmentarzu. Jakieś małe zamieszanie przy barze.. Patrzę, Urbański promienieje z jakąś młodą dupą na ramieniu. On sztywny, ona się wygina. Wszyscy udają, ze ich nie widzą.

On już przed 50, ale jebany, zakonserwował się. Po drugim drinku robię zakład, że za pół godziny idę prosić go o telefon do przyjaciela. Niestety szybko się zmył. Standardowo, ona pierwsza, on bardzo ociągał się z zakładaniem szalika. Dopił alko i wyszedł. Ona oczywiście czekała na dole, ale przecież wyszli osobno, klasyk.

Koło drugiej wpakowałam pijaną koleżankę w taksę, taksiarz dostał adres i pojechali. Ja, sama, z drinkiem w ręku, na ławce przed klubem. Zimno mi było jak cholera, smutno mi się jakoś zrobiło, więc odpaliłam telefon, poscrollowałam chwilę i wpadłam na genialny pomysł. Poznałam niedawno współlokatorki Jakuba, a skoro nie są one mistrzyniami imprezowania, stwierdziłam, że na pewno któraś z nich będzie w domu, więc szybki ogar i jadę na Żoliborz, podjarana jak nastolatka.

Po drodze oczywiście zaczęłam się trochę stresować, że jadę na darmo pocałować klamkę za 35pln w jedną stronę, ale poszło w sumie gładko i pół godziny później leżałam w łóżku Jakuba. Tamte podekscytowane, jaką to jestem zajebistą dziewczyną, że Jakub padnie jak mnie zobaczy, że ostatnio tylko chodzi i gada o mnie, że widać, że się stara i w ogóle inny człowiek.

Dały mi święty spokój po jakiś 40 minutach. Jakuba nie spodziewałam się dosyć wcześniej w domu, więc w sumie odpaliłam sobie telewizję, na lajcie wzięłam prysznic, pogrzebałam mu w szafkach i.. tak, kurwa, wąchałam jego koszule.

Trochę zdziwiona, bo godzina była w miarę wczesna, usłyszłam, że przekręca się klucz w zamku, więc uciekłam pod kołdrę. Minęło sporo czasu, zanim przekroczył próg mieszkania. Coś do siebie na dodatek mamrotał i tłuk się w przedpokoju jak słoń.

Zaczęłam już z niego powoli polewać, ale mina mi zrzedła jak otworzyły się drzwi do pokoju.

Pierwszą rzeczą jaką zobaczyłam w łunie bijącej od ulicy, był długi włos blond, następnie smukła kobieca łydka. Później usłyszałam chichot.. Jej, kurwa chichot. Mlaskanie i jego dłonie na jej tyłku. Cały, kurwa, wszechświat momentalnie zjebał mi się na głowę. Zrobiło mi się niedobrze i gorąco. Trwało to sekundy, chociaż wydawało mi się, że zdążyłam sobie poukładać milion jebanych wersji na to, jak będzie wyglądała ta scena, kiedy ktoś zapali światło.

Zanim się obydwoje zorientowali, że coś jest nie tak, zdążyłam spokojnie usiąść na brzegu, założyć nogę na nogę i wytrzeć łzy. On zobaczył mnie pierwszy, jego mina automatycznie spowodowała, że ona się odwróciła. Oboje wyglądali jakby, kurwa, ducha zobaczyli.

Ona na mnie, na niego, on ciągle na mnie. chwila ciszy i pomimo całej galaktyki pieprzonych scen w głowie, jak rozrywam go na strzępy, spokojnym, lekko drżącym głosem mówię “cześć kochanie” i czekam na apokalipsę.

Z tego co działo się później, niewiele pamiętam, bo ona dostała jakiś spazmów, widziałam tylko jak się szamocze do wyjścia, zadaje mu dziesięć pytań na sekundę, na które on – pan alpha, kurwa, i omega – nagle nie ma żadnej odpowiedzi. Ja czekam. Czekam kurwa, nie wiem na co, ale tak na serio, to po prostu nie miałam ani fizycznie ani psychicznie siły podnieść się z jego pieprzonego łóżka, żeby wstać i wyjść.

Przez mgłę widziałam jak on, siada przy mnie i zaczyna coś mówić, zaczyna mnie dotykać, próbuje mnie przytulić, wymawia parę razy moje imię. Trzaska drzwiami, bo jego jebnięte wspólokatorki obudziły się i przyszły popatrzeć co się stało.

Mówi, mówi, chodzi po pokoju, w pewnym momencie widzę jego twarz przed sobą. Ja dalej na brzegu, on klęczy przede mną i tłumaczy coś bardzo szybko, bardzo chaotycznie. I wtedy ja, rozglądając się za swoimi rzeczami porozpierdalanymi po jego pokoju, kładę mu rękę na ramieniu, patrzę się mu prosto w oczy i mówię:- nie martw się Jakub, jesteśmy kwita. Spałam z Twoim kumplem.

I moje ostatnie słowa w tym tekście są namiastką kolejnej części wyznań suki.

0346_3db4



Wyznania suki 3 – Męska przyjaźń

$
0
0

Jakub dostał nową ksywkę. Chuj, po prostu Chuj. Albo Jakub Chuj, pasuje mu jako nazwisko.

Ale musimy się cofnąć jeszcze do czasu, kiedy był tylko Jakubem.  Do tej pory nie wiem czym dokładnie się zajmował, ale dużo siedział w biurze, często wyjeżdżał na tak zwane delegacje. Często pojawiał się w pracy nie na czas i równie często jeździł służbowym samochodem.

Teraz pewnie sobie myślisz, że jestem jedną z tych lasek, którym wydaje się, że faceci to 24h bankomaty, ale nie. Otóż nie, wypieram się.

Chociaż wiem, że ego wam rośnie, kiedy w restauracji to wy wyjmujecie portfel, w myślach zastanawiając się pewnie ile jeszcze takich wyjść przeżyje wasza karta do końca miesiąca. Ale patrzcie na mnie, oto ja, moja złota karta i moja zajebista dziewczyna, za którą płacę.

Zatem żeby nie odbierać tych małych przyjemności Jakubowi, zapraszałam na wypasione kolacje do siebie, kupowałam ładne koszule. Błękitne koszule. Na widok przystojnego, dobrze pachnącego faceta w błękitnej koszuli robi mi się słabo w kolanach i mokro pomiędzy nogami.

Kiedyś spełniając jedną ze swoich fantazji seksualnych (ja – nago, deska do prasowania, błękitna koszula, żelazko i obserwujący mnie facet, który sam to zaaranżował), tak bardzo zaabsorbowałam się całą otoczką sytuacji, że nie dałam w końcu kolesiowi poruchać, bo byłam wystarczająco spełniona.

Jakub pojechał w delegację. Nie dopytywałam.

Kończyło się to oczywiście wyciem w poduszkę, do którego nigdy mu się nie przyznałam. Nie miałam ochoty widywać się wtedy ze znajomymi, ani nawet jechać po nową parę butów. To jest właśnie chujowe we wszystkich związkach, nie ważne jakiego rodzaju, że popadasz w taki pieprzony marazm, kiedy nie masz ochoty widywać nikogo więcej, tylko JEGO. Nic nie jest tak wspaniałe, jak spędzanie czasu z NIM. Tylko JEGO towarzystwo jest balsamem dla Twojej duszy. Rzyg, ale jednak.

Na moje szczęście – lub nie – ten marazm szybko mi mija. Jako osoba ze skrajnym zaburzeniem osobowości, za swój życiowy priorytet obieram szukanie skrajnych emocji.

Zatem, skoro Jakub jest w delegacji, doszłam do wniosku, że już dawno nie szwendałam się po mieście sama..

Z przyzwyczajenia szykowałam się jak na weekendowy one night stand, tylko założyłam buty na płaskim obcasie.

Długo zastanawiałam się, w którą stronę mam iść, ale jakoś melancholijnie w nawiązaniu do Jakuba, udałam się na jego imprezowy plac zabaw, czyli na Mazowiecką. Dwa razy zmieniałam klub, żeby znaleźć taki, w którym ilość sylikonu w cyckach i botoxu w ustach dała mi spokojnie oddychać. Nie wiem, kurwa, skąd te niunie się biorą. Stylówa na droższą dziwkę, ale tańszą Natalię Siwiec jednak robi swoje.

Siedzę, próbuję whisky, której nie lubię, ale lubi ją Jakub.

Z wielkim grymasem, jakbym sobie kreta na język wysypała i pokropiła cytryną. Dostaję dzikich spazmów i wydobywam z siebie przeciągłe ‘bleeeeh’. Udaję oczywiście, że nic się nie stało, bo w końcu kobieta od momentu kiedy zaczyna połykać facetowi, połknąć jest w stanie już wszystko.

Dyskretnie zerkam w lewo, widzę lekko rozpiętą, błękitną koszulę. Dopasowana marynarka, ładne buty. Buty są bardzo ważne. Trochę za niski i za szczupły jak na mój gust. Zbyt delikatne rysy twarzy, ciemny blondyn – też nie mój typ.

Ale uśmiecha się do mnie, więc nie będę leszczem i odwzajemniam.

- Nie pamiętasz mnie – oznajmił. Zaczęłam mu się konkretniej przyglądać, ale pokiwałam przecząco głową.

- Marta, prawda?

- Mhm… Cześć?

(skąd ja go znam???)

Za każdym razem kiedy ktoś mi się przedstawia, zbyt mocno skupiam się na jak najlepszym zaprezentowaniu swojej osoby i wyrecytowaniu seksownym głosem swojego imienia, co kończy się tym, że nie pamiętam kompletnie komu się przedstawiałam i jak ta osoba miała na imię.

- Michał  – dodał.

Okazuje, się że to kolega Jakuba i że poznaliśmy się dwa tygodnie temu i że byłam pijana.

Jak pech to pech. Jakub mnie sprawdza? Nasłał na mnie kumpla??? To może mu na mnie zależy!!!!

Pijemy, idziemy do Mety, pijemy dalej.

Mocno już pijani, wychodzimy zza rogu Nowego świata i idziemy w stronę Palmy.

Zaciągam go na ławkę do parczku przy Sogo. Siadamy, różowe neony świecą nam po oczach. Ja robię się melancholijna i zaczynam długi wywód o tym, jaki to Jakub jest cudowny, troskliwy, kochany.. Oczywiście to, co mówię, to mój mały pokaz zdolności teatralnych. Czekam na jego reakcje, którą mnie nie zawodzi. Nagle dowiaduję się jaki Jakub jest naprawdę i że taka “zajebista dziewczyna jak ja, nie zasługuje na takiego skurwysyna”.

Michał rozwija myśl, ja udaję zaskoczoną.. Robię się smutna. Robi się, kurwa, całkiem romantycznie w świetle neonów Sogo. Zaczynam dramatyzować i oznajmiam, że idę do domu.

On dobrze wie, że mieszkam niedaleko, więc włącza mu się poalkoholowy dżentelmen i stwierdza, że za nic na świecie nie będę teraz szła sama. Chwilę protestuję, żeby jeszcze bardziej wkręcił się w rolę mojego bohatera i pozwalam się odprowadzić.

Jakieś dziesięć minut później stajemy przed moją bramą. Żadne z nas nie chce zacząć się żegnać jako pierwsze, więc odwracam się i zaczynam wpisywać kod do bramy

Przyciska mnie do ściany. Wsadza mi rękę pomiędzy nogi, przesuwa nią delikatnie w głąb. – Jakub też Ci tak robi? – pyta.

- Tak – odpowiadam.

- Nooo… to zaraz zobaczymy, który z nas robi to lepiej.

CDN

1820_1c14

1386_5235


Spodnie

$
0
0

- Umówiłam się z nim. Miał przyjechać do mnie a wiesz jak nie lubię swojego mieszkania – westchnęła ciężko Lisica niewłaściwa.

- Wiem – stwierdziła Lisica właściwa i dmuchnęła prosto na swoje paznokcie, które schły.

Lisice doskonale wiedziały, kiedy zrobić sobie przerwę. A nawet jeżeli w jej trakcie ktoś czegoś chciał wywalały go za drzwi.

W miarę upływu czasu doskonale się zorientowały, że ludzie dzielili się na trzy rodzaje. Tych, którzy się Lisic bali (zwłaszcza właściwej), tych którzy ślinili się do ich dekoltów oraz szefostwo.

Szefostwo tu nie zaglądało – a poza tym i tak leciało na ich cycki. Można dużo mówić na temat tego jak w pracy ważny jest profesjonalizm, punktualność, kreatywność i zaangażowanie. Ale w rzeczywistości nic tak nie ułatwia pracy w kopro jak zgrabna dupa, twarde uda i jędrne piersi.

- Byłam napalona jak , jak, jak – Lisica niewłaściwa szukała barwnego porównania… … komornik na szafę. Jak Siwiec na silikon, jak Trybson na świnię….

Lisica niewłaściwa mogła tak długo wymieniać, bo i faktycznie była strasznie napalona na tego gościa. Miał w sobie coś.

- Czasu nie miałam zbyt wiele, bo umówiliśmy się tego samego dnia co było spotkanie.
Działałam w popłochu.
Najpierw ogarnęłam ile mogłam mieszkanie. Odkurzanie. Mycie podłóg. Przetarcie kurzu. Zmywanie (Lisica niewłaściwa gotowała rzadko, ale szklanki miały to do siebie, że się brudziły same).

- Ponieważ mieszkania odgruzować się w pół godziny nie dało, wyszłam z założenia że lepiej się wziąć za siebie. Pierdolnik miałam zamiar przykryć głębokim dekoltem.

Lisica właściwa pokiwała ze zrozumieniem głową. Sama w takich wypadkach praktykowała podobny sposób.

- Wzięłam szybki prysznic. Przez moment zastanawiałam się czy nie pobawić się gąbką aby zbić ciśnienie i nie wyjść na zbyt łatwą ale była do jego przyjścia jakaś godzina więc wyskoczyłam jak poparzona z wanny. Wtarłam w siebie kilka litrów różnego rodzaju balsamów - do tyłka, do cycków, do nawilżenia, do rozświetlenia, perfumowany, wyszczuplający… A i jeszcze antycelulitowy. Ten ostatni rzecz jasna profilaktycznie…- zełgała nie mrugając nawet okiem Lisica niewłaściwa.

- Oczywiście – zełgała Lisica Właściwa.

- Makijaż był wyjątkowo szybki, bo tylko 40 minut. Skleiła mi się rzęsa, ale czasu już nie było więc postanowiłam że dekolt będzie wyjątkowo nawet jak na mnie głęboki. Mam na dnie szafy taką koszulkę na specjalne okazje. Trochę za małą  - Lisica niewłaściwa zatrzepotała rzęsami.

- Słyszę dzwonek do drzwi. Otwieram.  Ten rzuca mi szybkie “cześć jak się czujesz”. I muska mnie wargami w policzek, który w ostatniej chwili wysunęłam w jego kierunku tak by nie udało mu się wcelować w usta.  O pozory trzeba dbać. Przyniósł wino więc zaniosłam je do kuchni kręcąc tyłkiem tak, że wybałuszył gały.

- I co? – Lisca właściwa obejrzała krytycznie swoje paznokcie. Postanowiła, że nie będzie na nie już dmuchać. Istniało zbyt mocne prawdopodobieństwo, że odpadnie jej świeżo położony lakier.

- Zbliżył się gdy stałam przy blacie i po prostu zwyczajnie, bezczelnie, bez mojej zgody zaczął mnie całować. No, wyobrażasz sobie???

- I oczywiście zaprotestowałaś?

- Oczywiście, że nie – Lisica niewłaściwa wzruszyła ramionami. – Zaczął zdejmować mi bluzkę, ja mu zaczynam ściągać koszulę, on niesie mnie do sypialni, pośladkami dotykam jego krocza,  i widzę że ostro na niego działam, ale nie sądziłam, jednak, że aż tak.

On rzuca tekst “oh skarbie”. Ja mam ochotę aby rzucił mnie na łóżko, zerwał ze mnie stanik i rżnął przez jakieś pół godziny a później zmienił pozycję. A on?

Lisica właściwa podniosła pytająco wzrok.

- Nic. Nadal się ślini i mnie całuje. Gdy już straciłam nadzieję , wsunął mi rękę między pończochy a majtki. Liczę że wreszcie, wsunie pod majtki. Wypinam się jak kotka i słyszę głośnie i długie stęknięcie. Potem na chwile zapada krępująca cisza.

- I? – Lisica właściwa się zainteresowała.

- I następuję jeszcze bardziej krępujące “Przepraszam. Ale sama widzisz jak na mnie działasz…” „Tak mnie podniecasz… Twoje ciało … twoje ruchy „ Wybacz ale już dłużej nie mogłem ….”

- A co dalej?

- Ulotnił się do łazienki by zaprać spodnie od garnituru.

1831_1c5a_500

5134_4357


Czy nasz związek mieści się w granicach normy?

$
0
0

Jestem zodiakalną wagą. Kiedyś przeczytałam w horoskopie, że kobiety wagi lubią zwierzęcy i brutalny seks. I tak jest w moim przypadku. Z pozoru jestem bardzo miłą, sympatyczną kobietą. Dlatego niektórzy mężczyźni nie umieli sobie poradzić z moim temperamentem. Miałam kilkunastu partnerów seksualnych. Jednemu facetowi podczas seksu powiedziałam: ‘uderz mnie w tyłek do cholery!’ Był bardzo zakłopotany a ja dodałam: ‘jesteś facetem czy nie!’

To był bardzo krótki związek.

Raz w Biedronce flirtowałam z facetem przy bananach. Napisał mi na kartce imię Stanisław i swój numer telefonu. Odezwałam się do niego. Umówiliśmy się na kawę. Rozmawialiśmy do 2 nad ranem. Zachowywaliśmy się też bardzo odważnie. Na drugie spotkanie umówiliśmy się po prostu na seks. I był wspaniałym partnerem seksualnym. Po seksie z nim miałam czerwony tyłek, podduszał mnie i traktował jak dziwkę. Oboje nie chcieliśmy żadnego związku, potem wyjechał za granicę.

Ostatnio spotkałam w moim życiu mężczyznę. Zauroczyliśmy się sobą od pierwszego wejrzenia. Traktował mnie jak prawdziwą królewnę.

Seks nastąpił na drugim spotkaniu. Od razu zauważyliśmy, że jesteśmy podobni.

Nie wiem jak to wszystko opisać. Może tak: tworzymy związek partnerski, przeprowadziłam się do niego niedawno. Jestem dla niego: kochaniem, słoneczkiem, skarbem na co dzień. Kiedy uprawiamy seks nazywa mnie: dziwką, zdzirą, szmatą, kurwą.

Leje mnie po pośladkach, po twarzy, po piersiach. Poddusza mnie, każe mi ssać kutasa i nazywać siebie panem. Często zakładam smycz, ubieram się w bardzo wyuzdane ciuchy i robię sobie naprawdę ostry makijaż.

W codziennym życiu dzielimy się obowiązkami domowymi. On często gotuje, zmywa, pierze, zawiesza firanki, sprząta. Ale kiedy dochodzi do zbliżnienia on jest moim panem a ja jego suką. Cała ta sytuacja miała swoje etapy. Parę razy musiałam się przełamać. Mamy też hasło, które daje mu czerwone światło. Czuję się bezpiecznie i podoba mi się to.

Czy nasz związek mieści się w granicach normy?

6948525237_5936b69b3f_c
Photo: Aleksandr Slyadnev  Creative Commons

Dlaczego Polki pokazują cycki tylko za granicą?

$
0
0

- Napisała mi: „pod zlewem są dwa pełne worki śmieci! Musze ja sama wyrzucić, bo śmierdzą! Miałeś mnie wspierać!”

- I co jej odpowiedziałeś? – zainteresował się JO.

- To banalnie proste – wzruszył ramionami Marian. – „Pod moim pitolem są też dwa pełne worki. A walę sobie ręką. Miałaś mnie wspierać!”

- A ona na to?

- Nic. Zabrakło jej konceptu.  Mam rację po prostu. Wznowię obowiązki domowe jak mój pitol zostanie należycie obsłużony. Żeby mi chociaż cycki pokazała! Choć gwarantuję, że jeżeli ma jakiegoś jeża na boku to pokazuje mu chętnie i w wielu pozycjach…

- Polki mają problemy z pokazywaniem cycek. Cycków? – zastanowił się JO.  – Marlenka, dlaczego nie pokazujesz cyc… PIERSI??

- Pokazuję. Mężowi pokazuję. Ba, nawet na plaży pokazuję.

Marian przełknął ślinę. – Tak??? – zapytał słabo.

- Ale nie w Polsce – zastrzegła Marlenka pośpiesznie.

- To rasizm cyckowy! – oburzył się JO. – Skandal. A co my Słowianie gorsi? Cyców nad Wisłą spłodzonych nie godni podziwiać??

- Ludzie w Polsce nie są gotowi na takie widoki. Raz opalałam się bez góry, to wzbudziłam lokalną sensację. Myślałam, że zaraz Fakt z Super Expresem przyjadą.  Mężczyźni raczej nie mają nic przeciwko, ale kobiety tak – wyjaśniła rezolutnie Marlenka.

- I co ci mówią?

- Nie mówią. SZEPCZĄ. Ale tak, żeby pół plaży słyszało. Te koło 50 – tki i wyżej, że jestem bezwstydna, zboczona i puszczalska. A te młodsze że pewnie ma sztuczne, bo za chuda żeby mieć takie duże i stojące.

A za granicą to bez stanika opalają się młode i stare. Są piersi, cycki, wymiona i zwisy. Masz tam wszystko. Możesz śmiało zdjąć górę.

- Czym się różnią piersi od cycków??

- Jo, cycki to mają zdziry. Kobiety mają piersi– wzruszyła ramionami Marlenka.

- Tam pieprzenie. Cyc to cyc.

- A co ja mam? – zastanowił się smętnie Marian.

- Ty, mój drogi masz pełne worki –zripostował błyskotliwie Jo.

- Ha, ha, ha – bardzo śmieszne.

- Marlenka?

- Tak Marian?

- Ty byłaś ostatnio w Grecji nie?

- Tak, a co?

- Przynieś jutro do pracy zdjęcia z wakacji.

- Nie!

226371179_b9ef1c4ef2_bPhoto:  Vox Efx Creative Commons

A dla porównania zdjęcie nadesłane przez czytelniczkę. Możecie w komentarzach ocenić, które jest lepsze ;)

tylek


Typowy skurwiel

$
0
0

Anka była pielęgniarką, Sebastian chujem.  To znaczy prowadził własną działalność gospodarczą przez jakieś 12 godzin dziennie, ale chujem był całą dobę.

Coś jak Jakub. Ten sam typ. Ta sama wrażliwość. Podobne hobby.

Sebastian Ankę poznał dwa lata temu. Miała dobry tyłek i dobrze gotowała więc postanowił, że się z nią ożeni.

Wyglądała po prostu na dobrą kandydatkę na żonę a jej krupnik był prawie jak jego matki. Sebastianowi nie przeszkadzało posiadanie żony. Ba, było nawet pomocne. Ktoś prał i gotował. A  z innych kobiet i tak nie miał zamiaru zrezygnować.

Zdradzał ją, owszem, ale czasami i zazwyczaj z dwiema czy trzema różnymi laskami, które stukał naprzemiennie. Dobierał je na zasadzie chaotycznej, tak aby nie popaść w rutynę.

Ale ostatnio przez cztery miesiące rżnął pewną Justynkę, bez zobowiązań i nie częściej niż raz na tydzień.

Był z siebie dumny – to było prawie jak monogamia.

Niestety pewnego wieczora nie chciało mu  się wyjść po gumy, bo padało a tabletki, które łykała Justynka okazały się być jednak zawodne. Ewentualnie jego sperma była za silna.

Justynka prawdopodobnie zaszła, Sebastian z żoną wyjechał do Brazylii. Wycieczka była już wykupiona, szkoda, by się zmarnowała. A poza tym pewności i tak nie było, więc nie miał zamiaru się przejmować.

Problem – jeśli faktycznie był jakiś problem Sebastian miał zamiar rozwiązać w momencie, kiedy pojawi się znów w stolicy.

I tak faktycznie by pewnie było gdyby jego żona nie znudziła się czekaniem aż wyjdzie spod prysznica.

W hotelu w Rio byli drugi dzień, zjedli właśnie śniadanie i mieli iść coś pozwiedzać.

Sebastian nakładał na głowę odżywkę, Anka wzięła do ręki telefon, pograła sobie w Angry Birds, a później? Później dla rozrywki przebiła się przez jego pocztę.

Tak, kobiety są ciekawskie.

Tak, nawet te które wierzą swoim facetom na wszelki wypadek wąchają ich ubrania, które wrzucili do prania, sprawdzają historię w przeglądarce, oraz wykaz połączeń telefonicznych (tak sms też).

Dlatego kobiety, które kręcą ze żonatymi facetami  zazwyczaj piszą po wysłaniu swojego nagiego zdjęcia: ale skasuj zaraz po obejrzeniu.

W poczcie nic nie znalazła.

I wtedy przyszedł sms.

Od Justyny.

Problem w tym, że Anka nie znała żadnej Justyny a Sebastian nie miał PIN-u w telefonie.

CDN.

5538222147_97a3d1a9a3_bPhoto: Thomas Hawk Creative Commons


Wyznania suki vol 4

$
0
0

- Wydaje mi się, że Jakub opowiadał Michałowi co z tobą robi, dlatego on bez problemu wsadził ci rękę pod bramą. Faceci tak nie ryzykują, muszą być stosunkowo pewni. Na bank mu opowiedział, co lubisz, w jakich pozycjach i jak często – powiedziała mi przyjaciółka, którą zapytałam o radę.

Zapytałam mimo, że nie miałam zamiaru żadnej rady słuchać. Ale w końcu przyjaciółki są właśnie od tego.  Aby dawać rady, których nie mamy zamiaru słuchać.
- Serioooo???? – odpowiedziałam tylko ironicznie leżąc na łóżku, paląc ostatniego tej nocy papierosa.”

Standardowo, po wspólnej nocy z Michałem się do niego nie odezwałam. Wiesz. To było takie gdybanie na zasadzie, co ja później z tym fantem zrobię? Oczywiście, że mogłabym zdradzać Jakuba, ale jeśli już to przynajmniej z kimś spoza grona jego lub moich znajomych.

Jakub wrócił z delegacji i wszystko było w porządku.
Mijały dni (kurwa, to brzmi jak z historii ala “za siedmioma górami, za siedmioma lasami..”), wszystko ucichło i skupiliśmy się na swoich korporacyjnych plecaczkach – tu możesz wstawić linka do wpisu o plecaczku. Jakub już praktycznie u mnie zamieszkał, co zaczynało mnie trochę irytować. Zaburzał mi feng shui moich trzydziestu sześciu metrów kwadratowych. Z drugiej strony oczywiście jak każda głupia pinda czułam pewną dumę, widzą jego rzeczy porozwalane po moim mieszkaniu. Nie będę drążyć już tematu błękitnych koszul, które prasowałam z szaleńczą namiętnością.

W niedzielę wybraliśmy się do Pausy na Ząbkowską. Dobra, włoska knajpa, dobre wino, kameralna atmosfera. Lokalizacja mocno skłaniająca do założenia wygodnych butów w razie wydarzeń losowych po godzinie dwudziestej drugiej. Mieliśmy dołączyć do znajomych Jakuba. Stawiałam duży opór z dwóch względów:
- bardzo prawdopodobna obecność Michała;
- Jakub w swoim gronie, więc albo jestem jego księżniczką, albo suką, którą należy ignorować, żeby pokazać kumplom jaką ma nade mną władze.

Oczywiście, Jakub jest chujem. Nie pogłaszcze, nie obejmie, nie użyje żadnego per “kocie” przy kumplach.
- Tylko ładnie się ubierz! – słyszę na piętnaście minut przed wyjściem.
To teraz będziesz się mną chwalił, skurwielu????
Oczywiście że ubrałam się ładnie.
W Pausie czekali na nas jacyś jego znajomi, para plus jeden gość. Odetchnęłam trochę z ulgą.
Zdążyliśmy zamówić, kiedy w drzwiach wejściowych kątem oka zobaczyłam Michała. Kurwa. Na dodatek nie był sam. Wparowała z nim jakaś niunia pod trzydziestkę, chuda i dobrze ubrana brunetka.
To tak się teraz ze mną bawisz???

Twarz ani mu drgnęła na mój widok, najwidoczniej spodziewał się mojego towarzystwa. Spojrzałam szybko na Jakuba, ale nic nie wskazywało na to, żeby czekał, aby sprawdzić moją reakcję. Był zbyt pochłonięty swoim dialogiem na temat ostatniej delegacji, na której był ze swoim sąsiadem z naprzeciwka. Ja bardzo mocno próbowałam skupić się na swoim talerzu, unikając patrzenia w stronę Michała, który równie podobnie mnie ignorował.

Wyszłam zapalić, Jakub nawet przez sekundę nie pomyślał o tym, żeby dotrzymać mi towarzystwa. Poczekaj aż wrócimy do domu, jebany pieszczochu.

Zza rogu wyłonił się za to Michał. Zapalił ze mną. Nie odezwał się ani słowem. Wchodząc z powrotem podniósł mi za to kieckę i strzelił klapsa w tyłek.

I wtedy po raz pierwszy od dawna mnie zamurowało. Absolutnie nie widziałam co mam zrobić. Nieważne jak jesteś silna. Zawsze znajdzie się jakiś dupek, który zrobi z Ciebie idiotkę. I jeszcze będziesz uważać, że to Twoja wina.

136819944_e9b7606ad8_b

Photo: Thomas Hawk Creative Commons


Wyznania suki: celebryta

$
0
0

Decydując się na spotykanie z celebrytą, mniejszego lub większego formatu, podpisujesz pakt z diabłem.

Zacznijmy od tego, że to bardzo rygorystycznie określona znajomość, jeśli nie weźmiesz sobie tego do serca, wypadasz z gry. Jest wiele niepisanych, niewypowiedzianych zasad, które obowiązują szczególnie stronę nie-celebrycką. Masz działać pod konkretnie określonym schematem, na jego/jej oczywiście korzyść, być bardzo spolegliwym na wszelkie wymogi oraz akceptować to, że generalnie jesteś przy tej osobie NIKIM.
Zanim do tego wszystkiego doszłam, wypadłam z gry, z głośnym hukiem.

On CELEBRYTA ma bardzo ładne mieszkanie, bardzo drogi samochód, bardzo ładną dykcję i bardzo ładną, bardzo znaną, byłą żonę. A nawet kurwa dwie!

Przyznam się bez bicia, że kiedy jechałam do niego o drugiej w nocy, kompletnie nie wiedziałam do kogo jadę. Nie wiedziałam tego też po pierwszej lampce wina (zrobił długi wywiad co będę chciała pić oraz jeść na śniadanie), ani po całej butelce. Ani kiedy oglądaliśmy śmieszne filmy na youtub’ie, ani kiedy rozkoszowaliśmy się podobnym gustem muzycznym, (Big Jet Plane by Angus and Julia Stone „Gonna take her for a ride on a big jet plane, Gonna take her for a ride on a big jet plane” – jeśli o mnie chodzi, to widziałam większe, ale nie mam zamiaru narzekać w tym przypadku), ani kiedy braliśmy rano wspólny prysznic w jego przeszklonej matowym szkłem łazience.

W życiu nie pomyślałabym o tym, kiedy rozpinał mi stanik na swoim wielkim łóżku.

Zasada numer jeden: udawaj, że nie wiesz. Wychodziło mi to nadzwyczaj idealnie.

Zasada numer dwa: On zrobi wszystko, żebyś czuła się dobrze.

Dostałam zatem ulubione lody (on też dostał swoje) , dobre wino i paczkę ulubionych papierosów. Leniuchowałam pod jego bacznym okien w pościeli, gapiąc się w jego wielki telewizor na którym włączony był TVN. (Zasada numer trzy: oczywiście on też nie znosi jakiejkolwiek krytyki. Jest we wszystkim najlepszy i ma największego w mieście. To mnie nie zaskoczyło. Kłamać w stosunkach z mężczyznami nauczyłam się tuż po przekroczeniu 16 roku życia).

Zasada numer cztery: jeśli w końcu zrobi się cicho na klatce i parę razy zerknie w wizjer, to znaczy, że możecie bezpiecznie już wyjść z jego mieszkania.

Pamiętaj, nie idź z nim ramię w ramię! Zachowaj odstęp przynajmniej dziesięciu metrów!!!

Rano, po wspólnym śniadaniu, kawie i pierwszym papierosie, kiedy widzisz jego twarz pierwszy raz w świetle dziennym, zaczynasz zastanawiać się czy skądś jej nie kojarzysz. I zaczyna wydawać ci się, że to trochę dziwne, że nadal znasz tylko jego imię i wiek, kiedy on wie o Tobie już całkiem sporo, łącznie z tym w której pozycji twój tyłek wygląda najlepiej.

Decydujesz się nie robić mu teraz z rana dramatów z tego powodu, co jest najlepszym wyjściem.
Rozstajecie się w bardzo dobrej atmosferze, ba, nawet kontynuujecie znajomość. W jego oczach prawdopodobnie zajebiście sobie radzisz z tą sytuacją.

Jakiś czas później, siedząc u znajomych i z braku laku przerzucając kanały w telewizorze, włączasz TVN, widzisz jego twarz, wiesz już kim jest. Odpalasz wujka Google i myślisz sobie jedno:

O ja pierdolę……..

To oznacza, że ja zaliczyłam jego, czy on zaliczył mnie?

144340762_f5185cb915_bPhoto: Christi Nielsen Creative Commons



Wyznania suki: dlaczego boję się dobrych chłopaków?

$
0
0

Okej, chcąc nie chcąc, zrobiłam sobie podsumowanie minionego roku. Mogę się wypierać, że to nie dla mnie.. Że po co? Dla reguły?

Ale kto o tym nie myśli???

Kto z dniem pierwszego stycznia nie budzi się, zazwyczaj na wielkim kacu, z postanowieniem, że od jutra:
- nie palę (ograniczam),
- nie piję (w środku tygodnia),
- nie uprawiam sexu z przypadkowymi osobami (minimum półgodzinna rozmowa),
- ogarniam pracę (rzucam tą chujową robotę),
- ogarniam moje życie uczuciowe (w tym roku już na serio szukam męża),
- ogarniam moje finanse (mniej lunch’yków na mieście),
- kładę się wcześniej spać (nie zapominam o tabletce na dobranoc),
i generalnie, to będę nowym, lepszym człowiekiem, będę się częściej uśmiechać i wstawać codziennie z gigantyczną porcją energii, która wypełni cały mój wspaniały dzień!!!

No co? A wy nie bredzicie w Nowym Roku?

I gdyby nie moja nadprzyrodzona zdolność sabotażowania wszystkiego w moim życiu co dobre (no bo po co ułatwiać sobie sprawę???), to pewnie byłabym już szczęśliwą żoną i spełnioną Matką Polką przy garach, rozkładającą co sobota nogi przez 3 minuty i 15 sekund razem z grą wstępną.

Marcina poznałam na jednym z korporacyjnych meetingów. Dwie, duże firmy. Po wszystkim, uciekłam do toalety złapać oddech, zdjąć na chwilę wysokie szpilki i odpiąć kolejne guziki w koszuli.

Wychodząc na zewnątrz, wpadłam na  niego. Oczywiście miał na sobie błękitną koszulę, w prążki, ale jakoś przeżyję. Zaintrygował mnie. Uśmiechnął się (ładnie), wyciągnął rękę i pogratulował prezentacji.

Oczywiście jak każda głupia lasia zmarnowałam parę godzin na węszeniu za nim po internecie. Nie znalazłam nic, co mogłoby mnie zdziwić lub rozczarować, wręcz przeciwnie. Byłam pozytywnie zaskoczona,. Zrobiłam również wywiad środowiskowy pośród znajomych z korpo. A co? Kto mi zabroni?

Singiel, 28 lat, mieszka sam, Mokotów, wszyscy bardzo pochlebnie się o nim wypowiadali.

Pewnego dnia, bardzo niefortunnie, bawiąc się jego świeżo zdobytym adresem mailowym (stukając ochoczo w klawiaturę i chichocząc naciskając stanowczo BACKSPACE), wysłałam mu przez przypadek… uśmieszek. Tak, kurwa, uśmieszek. Taka ze mnie kokietka..
Nie czekałam długo na odpowiedź. Zrewanżował się… uśmieszkiem i całkiem zwyczajnie zapytał co słychać.

Po paru dniach rozmowy, zaprosił mnie do siebie. Całą noc rozmawialiśmy, śmialiśmy się. Był nieprzeciętnie inteligentny. Miałam ochotę zgwałcić jego mózg. Pierwszy kontakt fizyczny z nim był dla mnie czymś kompletnie obcym. Do dziś przywołuję w pamięci moment, w którym sadza mnie na blacie, zbliża się do mnie pierwszy raz i ociera się czule swoim parodniowym zarostem o moją twarz. I kiedy zanosi mnie do łóżka, powoli rozbiera i zaczyna ze mną się kochać, nie pieprzyć. Kazał mi długo na to czekać.

Dziś Marcin ma urodziny.
Nie, nie złożę mu życzeń.
Tak, to był facet, za którego jeszcze jakieś dwa lata temu dałabym sobie obie ręce uciąć.

Pewnego razu, kiedy spędzaliśmy spokojny wieczór u niego w mieszkaniu, przytulił mnie i zaczął szeptem do ucha nazywać to wszystko co jest między nami po imieniu.
Rano wychodziliśmy wspólnie do pracy, jak gdyby nic się nie stało.
Zignorowałam pierwszy telefon w porze lunchu. Następny wieczorem. Kolejnie smsy. Wiadomości na Facebook’u.
Zapadłam się pod ziemię.

Tego samego dnia prosiłam innego mężczyznę, żeby mocniej złapał mnie za włosy i wyszeptał mi do ucha słowo składające się z czterech liter, zaczynające się na S.

Czy żałuję? …

3422623817_eaf5ddeb38_oPhoto:  Helga Weber Creative Commons


Z opowieści ciemnej blondyny: Pan 5-10-15

$
0
0

(Ewa)

- Spotykaliśmy się jakiś czas. Przystojny, fajny. wesoły.  Wiesz, idziemy po mieście, widzę klasowe plotkary (ostatnia klasa LO), mówię mu o tym, a on wtedy łapie mnie za rękę, tuli i daje buziaka w czoło. Mega pozytywnie.

Czy był przystojny? Tak 9 na 10. No i był antyterrorystą (ale to już inna historia).

Trafił się dzień, że po miłym wieczorze poszliśmy do niego. Stwierdziłam, że co ma być to będzie, więc po jakimś filmie na którym robiło się gorąco skierowaliśmy się do łóżka.

Tak, byłam napaloną małolatą.

Nie , to nie był mój pierwszy raz, jaja sobie robisz?

Wszystko było dla mnie mega elektryzujące, po prostu jego dotyk sprawiał, że cała drżałam, więc po wszystkich oralnych czynnościach, które nie trwały długo przeszliśmy do sedna sprawy.

Tak, zrobiłam mu laskę. Znasz ten dowcip: mężczyzna po 30 – jest jak stary samochód. Bez ssania nie pojedzie.

Wziął mnie od tyłu, zaczynało się robić całkiem przyjemnie, ale ten po pięciu minutach mówi, że doszedł. AHA.

Skąd wiedziałam, że doszedł? Nie wiedziałam.  Był w gumce.

Ok. 10 minut odpoczynku. Ja napalona dalej jak króliczek, on też, więc zabawa zaczyna się od nowa i… po niecałych 5 minutach znowu usłyszałam, że już. AHA.

Dobra, kwadrans odpoczynku. Staram się go zrozumieć, że może jest tak napalony na mnie, dawno nie miał laski etc. Więc zabieramy się do sprawy trzeci raz. Ostatnia gumka. Naprawdę chcę mieć ten cholerny orgazm z nim, bo wszystko do tej pory było mega genialne. Już chciałam poczuć swój najlepszy orgazm w życiu, gdy po niecałych kolejnych 5 minutach od rozpoczęcia on… znowu skończył.

Czułam się jak w komedii. Tyle, że cholera jasna to nie była komedia romantyczna, tylko American Pie.

I co ten debil zrobił? PRZEPROSIŁ MNIE.  Ja tu leżę rozgrzana, rozochocona i niedorżnięta a ten zamiast coś zrobić mnie przeprasza.

Nie, oczywiście nic mu nie powiedziałam. Choć właściwie to powiedziałam, że było mi dobrze. I co?  I nico stara donico!! Zasnęliśmy.

Minęło kilka miesięcy – spotkam go przy jakiejś okazji. Robi się miło.

Myślę sobie pies to drapał, dam mu jeszcze jedną szansę. Jest w końcu taki miły.

Też skończył po 5 minutach. Czwarty raz z rzędu.

5233037_c8229ccda9_oPhoto: by Nikita Kashner under a Creative Commons license

 


Wyznania suki: owszem zdradzam, ale nie mam wyrzutów

$
0
0

To chyba była majówka. Czułam, że wszystko się do mnie lepi. Nienawidzę tego. Jak sobie pomyślę o zbliżającym się sezonie letnim i podróżach w komunikacji miejskiej to mnie szlag trafia.

Mam skandynawski tyłek.
Tak, jest trochę za gruby.
Nie, nikt nie narzekał.
Tak, jeżdżę komunikacją miejską.
Nie, nie posiadam prawa jazdy.
Nie, nie posiadam karty wesołego warszawiaka, jestem chujem i nie płacę podatków w stolicy, stać mnie na droższą kartę miejską.

Wracając. Majówka, ukrop. Dramat, bo padł mi telefon. Jest już grubo po północy. Jestem pijana i w połowie paczki papierosów. Siedzimy z Magdą i dyskutujemy.

O czym rozmawiają gówniary jak się napiją? O moim przeszło trzyletnim związku. Żalę się z mojego życia nie-seksualnego w relacji, która nie powinna mieć już racji bytu od minimum sześciu miesięcy. Czyli od momentu, w którym zaczęłam zdradzać mojego ówczesnego faceta.

Facet – wysoki, bo takich lubię, całkiem przystojny. Całkiem troskliwy, na dodatek z brodą (faceci z brodą lepiej liżą między udami, bo broda łaskocze, zawsze mam słabość do facetów z brodą), same propsy.

Ale ja nie odnajduję się w roli nauczycielki/domatorki/prowokatorki sytuacji. To ja mam być uwodzona, to ja mam być uczona, to ja mam być prowokowana, a jeśli tego nie robi, to chuj z nim.

Mam jeszcze jędrne cycki, mam jeszcze dobre nogi, mam ładną twarz bez zmarszczek w stylu cnotki niewydymki, na desperację przyjdzie czas.

Jest już grubo po pólnocy, Magdzie dzwoni telefon. Odbiera, podaje mi słuchawkę.
- Tu Twój Facet, masz przejebane – krzyczy do mnie w słuchawce.

Noooo, dzięki za info! To, że mam przejebane wiem już od paru ładnych miesięcy, tylko nie wiedziałam jak i po co Ci o tym mówić. Poza tym nikt na mnie nie będzie krzyczał, jeśli sobie tego nie życzę. Nawet jeśli jestem łatwa.

Pijemy dalej. Pojawia się nasz wspólny znajomy. Oczywiście – gej. Gej, oczywiście z ajfonem, oczywiście z ładowarką. Z nieba mi spadł, chociaż w sumie z perspektywy czasu, gdybym nienaładowała swojego, sytuacja przybrałaby pewnie bardziej groteskowego wyglądu. Ale zaczęłam ładować, telefon się włączył i ochujałam, bo miałam tam jak nic ze 30 nieodebranych połączeń i drugie tyle wiadomości na poczcie głosowej.

Umarł ktoś?

Nim zdążyłam się zorientować kto, co, jak i dlaczego, na wyświetlaczu pojawił się numer matki Faceta.

Nie odebrałam. Dlaczego? Spanikowałam. Facet ma wyjątkowo ofensywną matkę, nie czułam się w stanie.

Odpaliłam za to pocztę głosową.

Słucham i włos zaczyna mi się jeżyć na głowie.

Facet: – Ty dziwko.. (przez łzy, oczywiście)

Kochanek X, którego poznałam przez internet i zrobiłam mu loda u niego w samochodzie: – Ej, opanuj tego swojego Faceta, dzwoni do mnie i mi dupę zawraca, że jestem chujem i pierdolę mu dziewczynę.

Facet: ja pierdolę, wychodzę, wyprowadzam się (w tle rzucanie przedmiotami).

Kochanek Y (ma dużego): hej, Twój Facet chce mnie zabić (przez śmiech).

Facet: jak mogłaś?! Ty kurrrr… (łzy).

Najpierw ogarnęłam okazjonalnych dymaczy: “Tak, spokojnie, poradzę sobie z nim.. Nie, nic mi nie zrobi, nie musisz przyjeżdżać.”

Później zabrałam się za ogarnianie Faceta: “Czego Ty ode mnie teraz oczekujesz? Że za pięć minut pojawię się w domu i przeprowadzę z Tobą poważną rozmowę???!!! Powiedz swojej matce, żeby przestała do mnie, kurwa, wydzwaniać!!!”

Następnie musiałam wytłumaczyć Magdzie i Gejowi co się stało, o co cały dramat i musieliśmy ustalić plan działania na następne godziny. Plan był prosty, MUSZĘ wrócić tej nocy do domu i stawić czoła tej sytuacji. Doszliśmy wspólnie do wniosku, że lepiej będzie mi to zrobić teraz, kiedy jestem w miarę pijana, niżeli jutro, kiedy cały alkohol ze mnie wyparuje i dotrze do mnie całkiem poważnie, że to już koniec.

Niestety, Facet był zbyt roztrzęsiony, żeby ze mną rozmawiać, więc musiałam jednak wykonać telefon do jego matki, żeby oznajmić jej, że będę w domu o tej i o tej godzinie, i żeby przyszedł ze mną porozmawiać, czy cokolwiek tam chciał ze mną zrobić.

Przybiłam znajomym piątki i ruszyłam w drogę. Droga do domu trwa zazwyczaj około 7-12 minut, w zależności od mojego stanu upojenia. Kiedyś, ktoś szedł do mnie tą drogą na trzeźwo i oznajmił mi, że potrzeba około 30 minut, aby dojść do mnie z Placu Zbawiciela. No way!

W całkiem dobrym humorze dotarłam do domu, jako pierwsza. I co teraz? Gdzie ja mam usiąść? Jaką minę mam przybrać? Mam się kajać, czy po prostu roześmiać mu się w twarz i powiedzieć, żeby spierdalał?

Postanowiłam usiąść w rogu łóżka, tak, żeby w razie czego zdążyć zareagować, na wypadek gdyby chciał się na mnie rzucić z łapami. Oczywiście, że rozważałam taką opcje. Pomimo, że był człowiekiem z natury spokojnym, zdarzało mu się rozpierdolić telefon o ścianę. I to nie jeden.

Wrócił.

Wszedł po cichu do pokoju, popatrzył na mnie z pogardą. Widziałam jak przez ułamek sekundy waha się nad tym, jak poradzić sobie z tą sytuacją. Wybrał – jak dla mnie – najgorszą opcję.
Postawił przede mną krzesło, usiadł i najzwyczajniej w świecie się rozpłakał.

Chciałam go strzelić w twarz, żeby spadł z tego stołka. Co za marudna pizda.

Później zresztą to zrobiłam.

Wyobraźcie sobie, że ten debil dobrał się do mojego komputera i zaczął czytać mojej maile.
Moje maile!!

Prędzej bym mu wybaczyła, jakby mi wsadził w tyłek.

8511475540_57e2337063_bPhoto: by f_lynx  a Creative Commons license


Kibel

$
0
0

2 rano. Klub.

- O ja jebię – jęknął nagle rozdzierająco Marian nad pisuarem.

- Trypr? – zapytałem ze współczuciem w głosie. – Boli przy laniu? Widzisz nie trzeba było się puszczać. Racje ma Olga, kiedy mówi że jedyni wierni mężczyźni to ci, których imiona zaczynają się na Y. Ale jestem dobrym kolegą, nie porzucę cię w cierpieniu, dam ci numer do takiej jednej pani doktor. Zrobi ci zastrzyk w tyłek i z powrotem będzie wszystko w porządku.

Marian spojrzał na mnie załzawionymi, przekrwionymi oczami, które wyglądały jak dwie świecące lampy karetki pogotowia.  - Wyrwałem sobie właśnie kępę włosów idioto! – miauknął. – Suwakiem kurwa!!! Czarny jakby mnie ktoś imadłem za jaja ścisnął. W życiu nie czułem takiego bólu!!!  JA PIERDOLE CZARNY, ZRÓB COŚ!!!

- Mam cię po ramieniu poklepać? To ty chodzisz bez gaci?

- Mam gacie – jęknął jeszcze raz Marian.

- A bokserki?

- Nie noszę bokserek. Co będę jakieś pedały nosił!

- Slipy? – zainteresowałem się.

- Nie mam.

- Autostymulacja czy podkreślałeś pałę?

- Jasne lubię kurwa jak mnie obciera! – Marian się zdenerwował.  – A już najbardziej na zebraniach. Celowo nie zakładam to orgazm wtedy mam!

- A tak serio?

- A tak serio to to jak byłem tu godzinę temu to poszedłem na dwójkę do kibla.

- I co?

- I jak byłem w największym napięciu, to zobaczyłem, że jakiś skurwysyn zużył do końca rolkę! Co za bydlę!  Aż mnie skurcz w zwieraczach złapał, mówię ci. Jakim swoją droga trzeba być skurwysynem żeby zużyć ostatni kawałek i nic w kabinie nie zostawić.  To jakbyś głodnemu dziecku bułkę zabierał.

- I co zrobiłeś?

- I co! I co! Przecież nie będę z gołą dupą po kiblu latał. Metoda ala Czesiek Mozill. Zdjąłem spodnie, zdjąłem slipy, slipami podtarłem dupę, slipy do kosza, a ja dalej na imprezę. Brak papieru toaletowego nie będzie mi rujnował soboty nie? Ale slipów w sumie szkoda. – zmarkotniał. – Stówę za nie dałem. Jakby nie patrzeć najdroższe sranie mojego życia. A teraz jeszcze to. Będę miał łysy placek na fiucie!!

- Trzeba się golić.

- Nie mam zdolności plastycznych – smarknął Marian. – Nawet w podstawówce nie miałem i prace na ZPT kazałem matce robić.

- To gól się na łyso.

- A co ja pedał jestem? Może mam się jeszcze depilować co? Nie, mój drogi – mój naganiacz pragnie wolności i basta.

207799713_f4ff5ed099_oPhoto by: by Frederic Poirot a Creative Commons license


Dlaczego singielki się nie pieprzą?

$
0
0

Kiedy korpo bitch ma najmniej seksu? (uprawiać to można marchewki nie seks)? Kiedy jest singlem, przed 30 tką albo tuż po. Od poniedziałku do piątku jest praca. Są garsonki, są miny, jest staranny makijaż, jest profesjonalizm, są szpilki, są starannie dobrane staniki i jest i ą i jest i ę.

UMIEM

PAMIĘTAM

WIEM

ZROBIĘ TO

BĘDZIE W TERMINIE

A w piątek jest klub, w którym są mężczyźni z których większość jest pijana (i dajesz im numer 566 108 100), większość jest namolna a ci którzy są najfajniejsi chcą ciebie zerżnąć na raz.

I czasem to nawet robisz, bo myślisz a co mi tam, bo każda kobieta ma swoje potrzeby, których nie można zawsze zaspokoić z poduszką między udami.

Choć od pewnego czasu musisz przyznać, że nawet na jednokrotne pójście do łóżka konkurencja się robi coraz większa bo w klubie są 19, 20, 21 letnie szlaufy, które wychodzą z facetami ot tak.

A Ty nie chcesz startować w tej konkurencji.

Więc strzelasz sobie foty, bo to teraz nowy trend w klubie, wszyscy robią foty niczym Japończycy i koniecznie musi być dziobek o co akurat jest ci łatwo bo trenujesz to od lat zanim dziubek był jeszcze pieprzonym mainstreamem.

Później są pijane telefony i smsy. Do eks. Albo do faceta do którego w żadnym razie nie powinnaś się odzywać, i gdy jesteś trzeźwa nawet rozumiesz, że nie powinnaś tego robić.

I wcale nie pomaga, to że mówiłaś przyjaciółce żeby ci zabrała w takiej sytuacji telefon, bo celowo poszłaś do łazienki, tak aby tego nie widziała.

I najgorsze jest, że jego numer znasz na pamięć i możesz go recytować we snie i po spożyciu w rożnych konfiguracjach tj. normalnie, od tyłu, w liczbach porządkowych jak te gdy podajesz w banku “Podaj 2 cyfrę telekodu itp.).

I w telekodzie się mylisz, a przy jego numerze nigdy.

Wracasz z klubu pijana i jeśli jesteś z kimś – bardzo rzadko – jest seks, który wcale nie jest taki jaki być powinien.

Kilka ruchów, kilka jęków, więc wyginasz się, że ci niby tak zajebiście dobrze a później on idzie spać a ty zgarniasz ubrania i wracasz jeszcze pijana do domu taksówką.

Później standardowo szukasz w torebce kluczy.

Idziesz spać. Jeśli masz szczęście, zmywasz makijaż. Rano czyli koło 11 budzi cię telefon. Idziesz na późne śniadanie na miasto. W ciemnych okularach, które zasłaniają podpuchnięte oczy.

Oglądasz się w lustrze przed wyjściem i dochodzisz do przykrej konstatacji, ze kiedyś (5 albo 10 lat temu, czyli strasznie dawno i nieprawda) było jednak inaczej i regenerowałaś się szybciej. I nie było jeszcze zmarszczek ani takich ciemnych worów na twarzy.

I nie było tak ciężkich poranków ze świadomością, że coś w końcu musi się zmienić.

Jesz śniadanie rozmawiasz, później jest obiad, później wracasz do domu, oglądasz jakiś serial z sieci i zaczynasz szykować kieckę na jutro do pracy.

Aby znów być tą profesjonalną, gotową i wypełniać od rana tabelki, czekając na lepsze życie. I na urlop.

80205708_b2fae96969_o

Photo: Koen Bok  a Creative Commons license


Dlaczego kobieta nie powinna na siłę zatrzymywać faceta? VOL 2

$
0
0

To męski punkt widzenia. Tego ci twój facet nie powie.

Czujesz, że coś jest nie w porządku? Kobiety to zawsze wiedzą prawda? Nazwijcie to szaleńczą intuicją wyniesioną od prababci czarownicy (co prowadzi nas do wniosku, że wszystkie prababcie były czarownicami). I wiesz co? Zazwyczaj masz rację. Coś jest kurwa nie w porządku.

Zaczyna przychodzić później do domu, strzela fochy o byle, w przypływie szału ciska naczyniami, ba każe nawet ci się w chwili frustracji odpierdolić (za co co prawda przeprasza, ale niesmak pozostaje) i nieustannie pisze do kogoś z telefonu komórkowego, nawet jak jesteście na wakacjach.

Co robi kobieta? Foch, szloch i 007.

Czyli – usiłujesz się dobrać do jego telefonu i komputera. Usiłujesz faceta sprowokować – Ty już mnie nie kochasz! – (oczywiście oczekujesz natychmiastowego pierdolnięcia na kolana z bukietem tulipanów w zębach i stwierdzenia – ależ kocham cię szaleńczo jak Tristan Izoldę, Romeo – Julię i Brad – Angelinę).

W końcu fundujesz mu awantury zastępcze: nie wyrzuciłeś śmieci (jak możesz mnie nie kochać ty chuju!), dlaczego nie kupiłeś kostek do zmywarki przecież ci o tym mówiłam dwa razy (masz jakąś inną na boku ty bydlaku!), ewentualnie strzał w potylicę pod tytułem: ile razy można ci powtarzać, żebyś nie zostawiał tutaj tych skarpetek!!! (to bliski odpowiednik jesteś złamasem i nie wiem o co ci chodzi).

Wszystko oczywiście jest połączone z karczemnymi awanturami i szlochem. Raz w podobnej sytuacji ówczesna dziewczyna mojego kolegi (kłótnia była o to kto wstawi jajka do lodówki) wbiła mu nóż w tyłek.

Nie pomogło i tak się rozstali.

Co powinna zrobić kobieta? Zasada pierwsza. Zostaw w spokoju jego telefon i komputer. Czy naprawdę uważasz, że będzie lepiej jeśli uzyskasz pewność, że bzyka jakąś małolatę na boku? Staniesz się przez to szczęśliwsza? Nie sądzę.

Zasada druga. Strzelając nieustająco fochy – pomagasz mu tylko podjąć decyzję aby cię rzucił.

Jak to napisałem w swojej drugiej książce: „Wcale nie jest dla nas najważniejszym celem w życiu przedymanie większości lasek. Jasne, kutas to dość niezależna istota. Jasne, przedupczenie nowej fajnej dupy (bo jest nowa, z dużymi i INNYMI cyckami) to niezła rzecz. Ale tak naprawdę rzeczą dużo ważniejszą od seksu dla nas jest jebany święty spokój.”

Chce świętego spokoju? Daj mu go. Wrzuć całkowity koniec awantur. Czego chce facet? Tak jak pisałem w PIK:

„– Chce się spotkać z kumplami, pójść tam sam, bez swojej towarzyszki na karku. Nie, nie musimy spędzać każdej chwili razem. To, kurwa, chore.

– Chce się napierdolić w trzy dupy i po powrocie do domu znaleźć aspirynę w filiżance.

– Chce obejrzeć mecz (ja nie lubię, ale są tacy, co oglądają).

– Chce nie mieć fochów. Chce nie słyszeć płaczów. Ju noł, na samym pierdolnięciu drzwiami to nie da się zbudować niczego stałego.”

To taktyka oszołomienia.

I zasada trzecia – seks. Kobiety w sytuacji zagrożenia dzielą się na dwa rodzaje. Odcinają faceta całkowicie od łóżka (stołu, kanapy, ściany w łazience). I wariant drugi – rzucają się na niego niczym Jenna Jameson, traktując jego erekcję jako potwierdzenie własnej wartości i tego że ciągle mu na niej zależy.

Oczywiście – faceci to bardzo proste urządzenia, które obsługuje się jednym drążkiem.

A nam zależy na oszołomieniu. Czyli do świętego spokoju – musisz dołożyć zaskoczenie w łóżku.

Oblegasz go codziennie niczym Natalia Siwiec – ściankę? Przestań. Owszem możesz go kusić. Kup sobie nowy komplet bielizny. Albo jeszcze lepiej dwa. Noś pończochy. Do łóżka idź naga (jeśli szłaś do tej pory ubrana) albo w dziwkarskiej nocnej koszuli (jeśli naga).

Ale mu nie dwaj. Chyba, że bardzo o to poprosi.

Nie dajesz mu bo jesteś zła? Uwierz mi zaskakująco szybko się znajdzie taka, która go pocieszy. Może zrobi to nawet twoja przyjaciółka (tak, kobiety są złośliwe). Dlatego zaskocz go. Zrób coś o co cię nie podejrzewa. Osobiście uważam, że nie ma lepszego sposobu na mężczyznę niż obudzenie go znienacka dobrą laską, ale jestem seksistą więc się nie znam.

Daj mu w windzie. Po prostu podwiń sukienkę i zaświeć mu tyłkiem. Wciągnij go do damskiej przymierzalni i daj się mu obmacać. Albo przynajmniej wytarmoś go przez spodnie, kiedy siedzicie w samochodzie na parkingu. Wymyślisz coś – jestem o tym przekonany.

7020386285_349960114f_b

Photo by Aleksandr Slyadnev a Creative Commons license

A co powinnaś zrobić jeśli już cię rzucił? O tym koteczki wkrótce.

 


Dlaczego nie jesteś w stanie znaleźć fajnego faceta?

$
0
0

„Jestem tak głupią cipą jeśli chodzi o facetów, że tylko usiąść i załamać ręce” – napisała do mnie kobieta, która została kochanką.

Poznała faceta, który miał być wolny a okazał się zajęty. I tkwi. Nie mogąc zrobić kroku w przód (bo nie ma żadnego przodu). Ani w tył – bo boi się go zostawić. Gdyby jemu zależało na niej – sam by odszedł. Nie rozpierdalając jej dalej życia.

Tak, celowo i z premedytacją publikując ten list wystawiłem ją na lincz. Facet który ma małą córkę, nie da jej miłości. Da jej płacz do poduszki, podkrążone oczy, wyrzuty sumienia, i ataki tęsknoty kiedy tylko zamknie drzwi.

Zakochała się we własnych wyobrażeniach. Nie zna gościa, bo przez dwie godziny jest w stanie poznać tylko smak jego fiuta. Boi się jak wiele kobiet w jej wieku samotności. Tylko i aż.

„Tak mi kurewsko ciężko jest poznać kogoś normalnego. Kogoś kto wygląda jak facet, zachowuje się jak facet, jest w łóżku jak facet i sprawia, że nogi ci miękną. Moje pytanie brzmi – GDZIE SĄ CI FACECI? Czy ja ich odstraszam? Czy po prostu mam na czole napisane „kretynów zapraszam”.” – pisze.

Gdzie są? A byli tacy w ogóle?

Mój ojciec może raz w życiu zmienił mi pieluchę. Obiad też zrobił raz. Matka wyjechała wówczas na kilka dni. Trzeciego albo czwartego skończyło się to co zostawiła w garach.

Ojciec przyrządził wówczas schabowe. Byłem bardzo głodny więc żułem tego kotleta ze 25 minut. W całości, bo był tak twardy, że ukroić się go nie dało. W końcu z żalem wyplułem kawałek, który udało mi się z trudnością ugryźć.

Fart, że jak  ojciec wyrzucał tego padalca do kosza na śmieci, kotlet nie wybił otworu w kuble. Ten schabowy, był jak krasnoludzki chleb.

Aha, ojciec zrobił też wtedy ziemniaki. Były kurwy za słone. Do tej pory matka jak chce sobie zrobić jaja z ojca wspomina ten wyjazd. I ten obiad. Ojciec nie radził sobie w kuchni.

Kiedy miał 60 lat matka powiedziała mu, że od tej pory nie będzie już seksu bo jest na to za stary. Przyjął to zaskakująco potulnie.

Z drugiej strony nadal potrafi zrobić rzeczy, które są dla mnie czarną magią. Położyć instalację elektryczną. Naprawić samochód (ja potrafię podnieść maskę i stwierdzić – jest silnik? Ok, nikt go nie zajebał).

Coś z tego zostało mi przekazane. Największe w życiu wrażenie na Oldze zrobiłem, gdy naprawiłem jej spłuczkę w kiblu za pomocą długopisu.

Ok, ojciec przekazał mi też wielką pałę. Genetyka to podstępna dziwka. W tym przypadku nie będę jednak wybrzydzał. Czy mężczyźni z pokolenia mojego ojca są lepsi? Nie sądzę. Są po prostu inni. Zdradzali rzadziej, bo mniej mieli ku temu możliwości. Pili więcej, bo takiej były czasy. Pracowali mniej, bo takie były czasy.

Czy faceci zmiękli? Zmieniły się po prostu wymagania. Kobiety chcą więcej. Chcą mieć dobrych ojców, którzy jednocześnie utrzymają rodziny, wiernych, męskich, ale czułych, twardych ale romantycznych itp. itd. Pisałem o tym zresztą w Pokoleniu Ikea:

„Współczesna cywilizacja wymaga od mężczyzny atrakcyjnej pracy, wysportowanej sylwetki, gotowania, dużego, ciągle stojącego kutasa, powodzenia u kobiet, niebanalnego hobby, miłości do dzieci, czytania im bajek do poduszki, błyskotliwego ars amandi itp. itd.”

Takich facetów nie ma. Albo inaczej za dużo się romantycznych komedii naoglądałyście koleżanki.

Oczywiście są różnice międzypokoleniowe. Jestem przekonany, że faceci urodzeni w latach 70 i na początku 80 są bardziej drapieżni, niż ci z rocznika dajmy na to 85 czy 86.

Bo, my jeszcze musieliśmy zdobywać. Stosunkowo niewiele dostaliśmy od rodziców. Jeszcze nie zdążyli się dorobić. Na tle wyglądamy więc na bardziej męskich.

Na to wszystko nakłada się jeszcze jeden element – dostęp do seksu jest teraz najłatwiejszy w historii. Internet sprawił, że kobiety i mężczyzn można zamawiać jak skrzydełka w KFC. Mężczyźni tracą zdolność zdobywania kobiet. Bo, nie muszą tego robić. Jak nie ta, to następna.

Jakoś tak jestem przekonany, kobieto która została kochanką, że aby dać sobie szansę na faceta o jakiego ci chodzi musisz wpierw tego gościa polubić. A on musi polubić ciebie.

Facet, który cię pieprzy nie jest wcale męski. Jest zwyczajnie rzecz biorąc pizdowaty.

12683776045_9c54195bc1_b

Photo by Thomas Hammoudi a Creative Commons license



Kobiety są takie same jak my mężczyźni

$
0
0

I nie chodzi mi o gender, równe szanse w pracy, identyczne zarobki itp. bo wiadomo, że w tym równości nie ma i długo nie będzie.

Kobiety zawsze będą mieć szklany sufit do momentu kiedy interesy to nie tylko kontrakt, ale też długie kolacje, cygara, oraz ładne sekretarki wypożyczane na noc po tych kolacjach. Trzeba jakoś wyrazić wdzięczność za udane interesy.

I wizyty w Cocomo może nie za milion złotych polskich ale za 100 tys. już jak najbardziej. Bo, jak ścibolić służbową kartę kiedy właśnie podpisałeś z gościem kontrakt na ładnych kilka milionów? Po prostu nie wypada.

Ale mam na myśli inną równość. Wiecie od dziecka nasz uczono, że to my jesteśmy chujami. Niestabilnymi emocjonalnie, niewiernymi, zdolnymi zaprzepaścić wszystko tylko po to aby zerwać pierwszej z brzegu lasce majtki z tyłka (nie musi być ładna chodzi o to, że jej jeszcze nie mieliśmy).

Kobiety tak samo oszukują, tak samo zdradzają i tak samo prują się jak ścierwolińskie sukno. Jeśli oczywiście mają ku temu okazję.

Można powiedzieć, że jest to swego rodzaju triumf feminizmu, palenia staników albo po prostu stwierdzenie faktu, że kobiety puszczały się zawsze, ale miały lepszy PR.

I niech was nie zwiodą bogobojne miny, długie spódnice, zabudowane dekolty i święte oburzenie, kiedy tylko ktoś poruszy temat kończący się poniżej linii bioder.

Tak, te katolickie puszczają się nawet bardziej, bo w trakcie rżnięcia uważają że popełniają grzech śmiertelny i je to podkręca. Co nie przeszkadza pójść im później w niedzielę rano na mszę i składać z obolałymi udami pokutę.

Bóg w końcu wybacza.

Oczywiście motywacja może być inna niż w przypadku faceta. Kobieta się puszcza bo mąż ją wkurwia i chce się zemścić. Kobieta zdradza, bo gość z którym jest jej nie pieprzy. Kobieta zdradza, bo czuje się samotna. Kobieta idzie na raz bo jej się bzykać chce i YOLO.

Pamiętam dwa momenty, kiedy to zrozumiałem.

Pierwszy opisałem w „Pokoleniu Ikea”.

„Była starsza ode mnie o trzy lata, miała męża i dwuletnie dziecko. Przyjechała na jakieś seminarium, które dziś jest mało istotne.

Wyglądała jak Desnuda z obrazów Christiana Gaillarda albo Izzie Stevens z Grey’s Anatomy. Długie włosy. Zgrabny tyłek. Była posh. Miała klasę. W sumie wyglądała tak, jak wyglądać mają kobiety, z którymi się chcemy żenić.

Wracając do hotelu, zerwałem jej z jakiegoś ogródka garść tulipanów. Wręczyłem jako hołd, patrząc w oczy i myśląc z żalem o swoim kutasie, którego dziś wieczór najlepsze co mogło spotkać, to obróbka ręczna. Odebraliśmy klucze na recepcji. Rozstaliśmy się przy jej pokoju. Wszedłem do siebie. Ze sterczącym fiutem, ale pełen szacunku. Umyłem jaja. Położyłem tyłek do łóżka, aby porządnie się wyspać.

Wpierw do mnie zadzwoniła. Później, gdy nie odebrałem telefonu, przyszła i zapukała do drzwi. Otworzyłem. Pomogła mi ścielić łóżko, bo myślała, że zaraz w nim wylądujemy.

I co?

I co?

I co?

I ja, frajer, nie zrobiłem tego!

Wypiliśmy jeszcze butelkę wina z hotelowego barku, które było drogie jak cholera i nie było mnie na nie stać. Później musiałem pożyczać kasę od ojca, a bardzo tego nie lubię. Pogadaliśmy o jej mężu i dziecku. O problemach w małżeństwie. Okazałem jej szacunek. Wyszła ode mnie obrażona. Bo szacunek mógłbym jej okazać tylko w jeden sposób. Rzucając ją na łóżko. Podciągając jej sukienkę. W końcu wsadzając jej głęboko, pryskając spermą prosto na jej nagi tyłek. Ona chciała rżnięcia pod prysznicem w różnych pozycjach. Chciała wstać rano z obolałym kroczem i pokrwawionymi ustami. Chciała czuć się jak dziwka. Jak kobieta. I spoglądać na męża z tajemniczym uśmieszkiem na ustach.”

A drugim momentem była Agnieszka. Pamiętacie taką piosenkę Wilków o Baśce co miała fajne cycki? Był tam wers o Agnieszce: „Agnieszka zdradzała mnie”. Więc Agnieszka twierdziła, że to o niej. Biorąc pod uwagę jej doświadczenia nie wykluczam.

Swoją drogą ten kawałek ma już 12 lat.

A z Agnieszką poznaliśmy się tak.

CDN

21331769_6746c92f9d_b

Photo by Ink Tea  a Creative Commons license


Jesteśmy szmatami

$
0
0

Czytam dziś na Pudlu informację o Justynie Kowlaczyk. Już wiemy, że ma depresję. Już wiemy, że poroniła. I, że jej życie się sypie.

Teraz „Fakt” napisał, że pieprzył ją dziennikarz sportowy i to na dodatek żonaty. Pudel zamieścił tę informację, nie podał jego nazwiska, ale dziwnym zbiegiem okoliczności na jednym ze zdjęć dodanych do tekstu jest podejrzana Justyna K. wraz ze znanym dziennikarzem sportowym i obydwoje się uśmiechają.

On w muszce, lekko łysawy ona w ciemnej sukience.

Zastanawiam się jakim trzeba być skurwysynem albo tępą dzidą aby dać to zdjęcie. Co to ma być kara? Że ona Justyna rozłożyła nogi, a on ją przeleciał a był zajęty więc ku radości tłumów należy go napiętnować?

Ciekawe co myśli taka osoba: jestem Bogiem, jestem sądem najwyższym to ja decyduje co jest słuszne, a co nie, co jest prawdą, a co kłamstwem, co jest grzechem a co jest jedynie drobnym występkiem?

To co dalej? Poczekamy aż żona dziennikarza sportowego wpadnie w histerię albo jeszcze lepiej w depresję i będziemy mówić: och jak on tak mógł, tak ją zdradzić, co za wredny kutas skrzywdził dwie laski na raz?

Poczekajmy na relacje: w jakie pozycji mu dawała, czy jej było dobrze, kiedy płakała i co mówił kiedy ją rzucał.

Odpowiadamy w końcu na społeczne zapotrzebowanie. Na nasze – czytelników – zapotrzebowanie. Tłum lubi takie historie, wtedy czuje się lepszy. Wtedy nie drażnią go własne zdrady i własne kurestwa. Lubimy szybko wydawać osądy. Już macie swoją opinię prawda?

Bo doskonale wiemy kto jest winien, kto nie, dlaczego ona to zrobiła i dlaczego on to zrobił.

Dopierdolmy też Justynie – przecież gdyby suka nie dała to pies by nie wziął? Prawda? Zresztą należy jej się, głupia baba chciała zabrać lasce męża. A poza tym dlaczego mamy jej współczuć – przecież wiedziała w co się pakuje?

I oczywiście, że klikniecie teraz na Pudla, oczywiście, że poszukacie tego tekstu i oczywiście, że sprawdzicie to zdjęcie.

3461781121_ea7e79f100_z

Photo by Jes a Creative Commons license


Deser

$
0
0

Były dwie. Brunetka i blondynka.

Jednej podałem pastę z krewetkami, drugiej pastę ze świeżymi, drobno pokrojonymi pomidorami, mascarpone, chilli i szynką parmeńską. Ale dziś będzie tylko o krewetkach.

Brunetka przyszła wieczorem. Miała ciemne proste włosy do ramion, czerwone usta w kształcie serca, duże oczy i ogromne cycki , które jeszcze opierały się grawitacji ale nie oszukujmy się przy tym rozmiarze jeszcze rok, jeszcze dwa a miały się poddać.

Co jeszcze? Oczy miała brązowe. Nogi przeciętne. Potrafiła je jednak mocno zawijać na moich plecach. Lubiła psy. Generalnie zwierzęta. Zawsze widząc jakiegoś chorego gołębia dostawała na jego widok obsesji.

23 lata. Studiowała coś tam.

7333719522_b5756de79d_z

Photo by Paolo Rally  a Creative Commons license

Uwielbiała jak pieprzyło się ją gdy leżała na wznak, z poduszką pod biodrami. Jęczała wtedy cicho. Nie wierzcie kiedy kobieta drze się w trakcie orgazmu jakby jej odrywali łapę. Zazwyczaj jak dochodzą, jęczą cicho. No, chyba że zamiast penisa posiadasz słupek zabezpieczający przed wjazdem samochodu na chodnik.

Wieczorem były krewetki. Jak je zrobić to już będzie na końcu. Później był deser. I jeszcze jeden.

I tak nam się spodobało, że kończyliśmy go jeść w wannie a później jeszcze na balkonie. Położyliśmy się spać koło trzeciej rano. Byłem lekko zmęczony. Znacie to powiedzenie, że kobieta potrafi mieć w trakcie jednego stosunku 50 pieprzonych orgazmów, które w dobrym wypadku wystarczają jej na miesiąc a facet ma jeden który w najlepszym przypadku wystarcza mu do rana?

To pieprzone kłamstwo!!!

Wstałem rano o 12. Wstałem? Zostałem obudzony. Po obudzeniu postanowiłem zacząć się oszczędzać. Wiecie wieczorem miała przyjść blondynka.

11710351335_bef5e8c66d_z

Photo by Alba Soler a Creative Commons license

Różnica była taka, że z brunetką miałem przyjemność wiele razy. A z blondynką nie. A blondynka była niska. Miała rewelacyjny tyłek. I strasznie chciałem ją zobaczyć nago. Wiecie ten pierwszy raz kiedy jest kolumna Zygmunta, pończochy, wyuzdana bielizna i ten moment gdy ściągasz z niej stanik a ona ci na to pozwala.

Poza tym wszystko było już gotowe. Nawet pomidory na kolację kupiłem. Więc rozumiecie, że nie chciałem z tego zrezygnować. Poza tym pomidory by zgniły.

Po miłym przebudzeniu, poszedłem pod prysznic. Zacząłem się myć. Nałożyłem radośnie sporo piany. Szoruję się. Nucąc pod nosem. Dochodzę w pobliże swoich części intymnych i …. szukam. Szukam… SZUKAM!

Gmeram łapą. Klepię.

Gdzie jesteś?

Maleńki? Koteczku? KICI KICI!!!!

Odszedł? Schował się? PUCHATKU!!!!!!!!!

W końcu go znalazłem. Obejrzałem go. Jakiś zmaltretowany był. Nieco czerwony. I obtarty. Może się obraził?

- Dziś żadnego seksu – postanowiłem. – No do jakiejś 22 – zreflektowałem się. Wylazłem spod prysznica. Wytarłem się, zrobiłem cały

Tu nastąpił tyci problem. W brunetkę wstąpił demon. Stoya połączona z boginią Kali. Czyli naga. I spragniona. Krwi? Ledwo otworzyłem drzwi, już zaczęła mi ściągać ręcznik. Wywinąłem się chwacko i zaproponowałem śniadanie. Ale ona cały czas chciała deser. westchnąłem ciężko i zacząłem nad nią pracować w sposób alternatywny.

Język mi spuchł. Palce miałem tak zmaltretowane jakby mi je artretyzm połamał.

A brunetka? Wręcz przeciwnie. Im bardziej nie chciałem dać, tym bardziej chciała to coś dostać.

Zaczęła mnie gonić po całym łóżku. W końcu zdesperowana przygniotła biustem i zaczęła nim falować nad moją twarzą.

Jestem skrajnie nieodporny na podobne chwyty.

Zahipnotyzowała mnie.

ULEGŁEM. A później jeszcze raz. Brunetka zadowolona z siebie oddaliła się do domu. Rzekłbym w podskokach i radośnie.

Leżąc na łóżku, wyczerpany jakbym odbył pieciosetowy mecz na centralnym korcie US Open. Wszystko mnie bolało. Przez moment pomyślałem o okładzie z rumianku, ale stwierdziłem, że może nie – głupio mi będzie wyjaśnić żółte plamy.

Powiedzmy, że tak na brunetkę zadziałała moja pasta z krewetkami.

3422835475_314d4250af_z

Photo by Corie Howell  a Creative Commons license

PRZEPIS

Potrzebujesz:

- butelki białego wina

- paczki krewetek

- młynka z chilii

- trzech ząbków czosnku

- oliwy

- słodkiej papryki

- młynka z pieprzem

- soli

- kawałka masła (duża, kopiasta, stołowa łyżka)

- doniczki ze świeżą pietruszką

Wyjmujesz mrożone krewetki z lodówki. Jeśli jesteś dziewicą – pamiętaj czym będą mniejsze tym lepsze. Nie idź więc w black tigera, albo jeszcze większe.

To tak jakbyś zaczynał naukę jazdy na motocyklu od Hondy CBR 1000RR Fireblade (to ten na którym jeździł dr House).

DrHouse.jpg.1711129

Zacząć musisz od czegoś łatwiejszego, od 125 – ki.

Jeśli nie chcesz zainwestować zbyt dużo w ten eksperyment – idź do np. Lidla i kup krewetki grenlandzkie naturalne.

Otwierasz opakowanie, wkładasz je do miski i zalewasz wodą.

Zimną.

Jeśli jesteś kobietą możesz zdjąć przed tą czynnością stanik. Nie żeby to miało pomóc w gotowaniu. Ale podoba mi się ta wizja.

Jeśli jesteś facetem umyj wcześniej ręce.

Mieszasz w misce ze zmrożonymi krewetkami, zostawiasz ją teraz na chwilę.

Tniesz czosnek bardzo drobno. Odcedzasz krewetki. Posypujesz je pokrojonym czosnkiem. Solisz je. Pieprzysz (o tak!), kręcisz nad nimi młynkiem z chilii (tak, mogą być pikantne).

Dajesz im się przegryźć z pół godziny. Nastawiasz wodę na makaron. Kiedy zacznie się gotować solisz ją i dodajesz odrobiny oliwy.

Wrzucasz makaron, gotujesz tak długo jak to wskazano na opakowaniu. Do drugiego garnka nalewasz dużo oliwy tak aby jego dno było nią pokryte. Tak aby świecił się od niej. Rozkręcasz palnik na maksa. Oliwa musi stać się naprawdę gorąca. Kiedy to nastąpi wrzucasz krewetki do garnka.

Nie mieszasz.. Czekasz minutę. Polewasz całość odrobiną białego wina. Dodajesz po kilku, kilkunastu sekundach masło. Teraz, dopiero teraz mieszasz i wyłączasz palnik.

Odstawiasz garnek na bok. Odcedzasz makaron. Mieszasz go z połową krewetek i sosem.

Drugą połowę krewetek rzucasz na wierzch. Posypujesz makaron pietruszką. Do tego możesz dać parmezan. A musisz białe wino.

—–

A co z blondynką zapytacie? Nakarmiłem ją owszem. Rozebrałem ją. Miała doskonałe ciało.

I bardzo chciała mi je pokazać.

Skąd wiem? Jeśli kobieta zakłada tak wrzynające się w tyłek stringi, to tylko w jednym celu.  Pobawiłem się jej wszystkimi wypukłościami. Polizałem nieco. Wymasowałem ją. Tak u dołu też.

Ale seksu w tradycyjnym tego pojęciu nie było. Nie chciało mi się. Byłem niczym wielki nażarty ryś.

Blondynka była na tyle rozczarowana, że więcej się ze mną nie umówiła. Ale wzięła ode mnie przepis na makaron.

3523121750_b0a0398d00_o

Photo by Alexander a Creative Commons license


Ta notka nie jest dla kobiet (podkreślam)

$
0
0

O tym epokowym wydarzeniu doniósł mi na Facebooku kolega Tomasz podsyłając linka do pewnego serwisu naukowego.

Po przeczytaniu tej informacji konstatuje ze smutkiem, my Europejczycy jesteśmy upadającą cywilizacją. Owszem, mamy te swoje Luwry, te nędzną Sagradę Famílię, te matrioszki i kałachy, ale to wszystko zabawki przeszłości.

A jak wygląda przyszłość? Chińczycy w szpitalu w Nanjing właśnie wprowadzili u siebie „automatic sperm extractor”, czyli automatyczne urządzenie do nie bójmy się tego słowa… obciągania.

W Europie kiedy lekarz chce pobrać spermę od pacjenta, zamyka się on (zamyka się on czyli pacjent) w pokoju i tradycyjnie w pocie czoła pracuje aby dojść do kubka. W Chinach do problemu podeszli kompleksowo stawiając coś takiego:

Technologia jest dodajmy „hands free”. Urządzenie ma rurę do masażu części wiadomej, na panelu sterującym można sobie ustawić częstotliwość, siłę nacisku oraz temperaturę. Ma również ekran LCD dla tych którzy potrzebują odrobiny inspiracji poza targaniem za przyzwyczajony do targania fragment ciała.

Jak twierdzi szef departamentu urologii tego szpitala, urządzenie jest zaprojektowane po to aby pomóc osobom, które mają problemy z oddaniem nasienia w tradycyjny sposób.

W ten sposób doszliśmy do momentu kiedy facet jest dojony jak krowa a kobiety są zbędne.

Czas umierać. Stałem się konserwatystą. Ale jakoś czuję, że niedługo będzie coś takiego stało w każdej korporacji obok automatu z colą.

1997762217_34b1afb761_oPhoto by by GuilleDes a Creative Commons license


Dlaczego kobiety to dziwki

$
0
0

- Jesteś kurwą! – zawył gość na dole, stojąc pod naszym balkonem. – Ty pierdolona dziwko!!!

Chwila przerwy.

- Agnieszka ty suko!!!

A zaraz po tym wrzasnął: kocham cię dlaczego mi to zrobiłaś?

Agnieszka słuchała każdego słowa i daje słowo przy każdym puchła z dumy.

Na koniec wypłynęła na balkon niczym wielka hollywoodzka gwiazda stąpając z gracja, jak wielka dama i  to złudzenie trwało do momentu kiedy wrzasnęła: spierdalaj ćwoku!

I kolega spod balkonu smętnie powłócząc nogami faktycznie spierdolił.

A ja w ten magiczny sposób nauczyłem się że kobiecie nie można oddać się w całości, bo nie doceni, przeżuje jak krowa siano i wypluje.

To znaczy wiedziałem to już wcześniej, ale co innego wiedzieć a co innego widzieć.

Agnieszka zeszła z tego balkonu z rozbuchanymi nozdrzami, lśniącą twarzą i błyszczącym okiem jak żeńska wersja Doriana Greya Ona się wzmocniła, ten koleś posuwający się łapa za łapą do metra osłabł. Ona wypiękniała, on zbrzydł.

(Kobiety potrafią być jak modliszki, a później w samych gaciach o 3 rano trzymając połamaną walizkę w ręku jedziesz spać do swojego najlepszego kumpla)

Spojrzała na nas wzrokiem najedzonego boa: czego kurwa się gapicie?

I wiem na pewno, że ten wieczór spędziła w łóżku leżąc na brzuchu z szeroko rozstawionymi udami bo ta scena uruchomiła w niej i dziwkę i kobietę

To znaczy Agnieszka cały czas była dziwka (bo była kobieta), ale teraz sobie o tym przypomniała.

Nic zaś tak nie podnieca kobiety jak świadomość, że jakiś nieszczęśnik stracił dla niej rozum.

No, może poza tym, że ona traci rozum dla jakiegoś niedostępnego frajera, po czym rzuca się pod pociąg niczym Anna Karenina (w dzisiejszych czasach idzie na miasto, daje się przelecieć jakiemuś prawnikowi, po czym rzyga na jego płytki w łazience nie mogąc trafić do kibla).

Później się dowiedziałem, że kolegę ćwoka poznała w sieci na popularnym wtedy serwisie, umówiła się nim kilka razy, mocno lekceważąc w międzyczasie, a następnie pozwoliła się zerżnąć i kazała wylizać.

A kiedy skończył spojrzała na niego i powiedziała: miały być gwiazdeczki, obiecywałeś że mnie wypieprzysz tak że będę miała gwiazdeczki. Nie było gwiazdeczek.

Na ironię zakrawa, że kilka tygodni później… ale to już całkiem inna historia.

CDN

A ta notka jest oczywiście z cyklu: kobiety są takie same jak my mężczyźni

25477420_9cb406ad74_b


Viewing all 97 articles
Browse latest View live